 Jakiś czas temu wylosowałam skarpetki Icebreaker z wełny merynosów w konkursie sklepu biegowego Ergo. Wspomniałam Jankowi, że po przetestowaniu podzielę się wrażeniami, choć nie jest to moje pierwsze zetknięcie ani z tą firmą, ani z „merino wool”. Z grubymi wyrobami dziewiarstwa ręcznego rodem z Podhala niewiele mają wspólnego...
Jakiś czas temu wylosowałam skarpetki Icebreaker z wełny merynosów w konkursie sklepu biegowego Ergo. Wspomniałam Jankowi, że po przetestowaniu podzielę się wrażeniami, choć nie jest to moje pierwsze zetknięcie ani z tą firmą, ani z „merino wool”. Z grubymi wyrobami dziewiarstwa ręcznego rodem z Podhala niewiele mają wspólnego...Nie mam zwyczaju wystawiać laurek żadnym produktom, jednak inaczej się nie da, gdy coś jest po prostu dobre. No dobra, jest jedna wada - cena! Icebreaker się ceni, para grubszych skarpet to wydatek rzędu kilkudziesięciu zł - opłaca się czy nie?
Moim zdaniem wełna sprawdza się bardzo dobrze podczas uprawiania sportów outdoorowych, zwłaszcza tych o niższej intensywności. Cieńsze wyroby można stosować nawet latem, choć ja używam głównie w chłodniejszej części roku - zarówno koszulek, jak i skarpet oraz buffów. W końcu nasi dziadkowie na wyprawy w góry zabierali mnóstwo wełny, a mój tato miał nawet wełniane koszulki kolarskie, choć te ostatnie trochę gryzły. Czyli wełna coś w sobie ma.
 Wiadomo - dobrze grzeje. Ale co się dzieje, gdy jest mokra? Czy dobrze odprowadza pot? Okazuje się, że wełniana koszulka sprawdza się jako pierwsza warstwa, bo nawet gdy jest wilgotna, wcale nie przestaje dobroczynnie grzać! Z tym, że nie schnie aż tak szybko jak cienkie koszulki syntetyczne, więc przy bardzo intensywnym wysiłku, gdy wylewamy przysłowiowe litry potu, wełna jest moim zdaniem średnim pomysłem. Nie trzeba jednak z niej rezygnować - można jej użyć jako drugiej warstwy (pod spód syntetyk) - wtedy grzeje faktycznie dobrze, a ponieważ jest cieńsza niż jakikolwiek polar, mniej krępuje ruchy. Przy mniej intensywnym wysiłku, bardziej turystycznym, wełna jako pierwsza warstwa jest ok. Na marginesie warto wspomnieć, że w porównaniu do syntetyków rzeczywiście nie łapie zapachów, w każdym razie w mniejszym stopniu. Podczas wyjazdu, na którym nie ma możliwości prania, zapewni więc dodatkowy komfort „estetyczny”...
Wiadomo - dobrze grzeje. Ale co się dzieje, gdy jest mokra? Czy dobrze odprowadza pot? Okazuje się, że wełniana koszulka sprawdza się jako pierwsza warstwa, bo nawet gdy jest wilgotna, wcale nie przestaje dobroczynnie grzać! Z tym, że nie schnie aż tak szybko jak cienkie koszulki syntetyczne, więc przy bardzo intensywnym wysiłku, gdy wylewamy przysłowiowe litry potu, wełna jest moim zdaniem średnim pomysłem. Nie trzeba jednak z niej rezygnować - można jej użyć jako drugiej warstwy (pod spód syntetyk) - wtedy grzeje faktycznie dobrze, a ponieważ jest cieńsza niż jakikolwiek polar, mniej krępuje ruchy. Przy mniej intensywnym wysiłku, bardziej turystycznym, wełna jako pierwsza warstwa jest ok. Na marginesie warto wspomnieć, że w porównaniu do syntetyków rzeczywiście nie łapie zapachów, w każdym razie w mniejszym stopniu. Podczas wyjazdu, na którym nie ma możliwości prania, zapewni więc dodatkowy komfort „estetyczny”...Rozgadałam się o koszulkach, a co ze skarpetkami?
Współczesne skarpetki z „merino wool” są maszynowo, gęsto tkane, z cienkiej przędzy. Mają różne strefy - tu wzmocnienie, tam więcej czegoś elastycznego. Świetnie opinają stopę, bez problemu mieszczą się w butach (biegowych, rowerowych), są farbowane na różne kolory, można je prać w pralce i - co bardzo ważne - nie gryzą!
W górach na trekkingu to świetne rozwiązanie. Ciepłe, nie śmierdzą, nie mają szwów na palcach, więc nie obcierają. Same zalety. A na zawodach? Ostatnio biegałam w nich na GEZnO, w butach z cienkiej siateczki. Szron natychmiast przywarł do butów i zaczął się topić, przenikając do wnętrza. Kilka razy buty napiły się wody z bagienek. Ale, co ciekawe, wcale nie było mi zimno w stopy. Biorąc pod uwagę temperatury w okolicach zera, to niezły wynik. Mokre merino dalej robiło swoje, to znaczy grzało.
Często używam skarpetek z merino na rowerze. Zimą praktycznie bez wełny na stopach nie wychodzę z domu. W razie zimniejszej pogody po prostu dorzucam ochraniacze. Zresztą zakres termiczny w drugą stronę - tj. w stronę ciepła, też jest znaczny. Można założyć takie skarpety nawet przy +15°C i więcej, a specjalnego dyskomfortu nie będzie.
Na koniec nasuwa się pytanie - co z trwałością, praniem? Piorę wszystkie swoje wełniane rzeczy normalnie w pralce, z innymi ciuchami. Nie stosuję w ogóle żadnych zmiękczaczy, płynów, cudów itp., więc o to nie pytajcie. Schną trochę dłużej niż rzeczy syntetyczne. Poprzednich Icebreakerów używam około 2 lat i jak na razie nie wybierają się na emeryturę. W porównaniu z tymi nowymi są tylko trochę sztywniejsze, ale u nas jest bardzo twarda woda, co może być przyczyną.
Podsumowując, zalety skarpet Icebreaker z merino:
• ciepłe, szeroki komfort termiczny,
• grzeją, nawet gdy są mokre,
• brak szwów, nie obcierają,
• nie gryzą,
• w małym stopniu chłoną zapach,
• trwałe,
• ładne i ładnie zapakowane, na przykład jako prezent.
Wady:
• dość drogie, niestety... (poproszę więcej konkursów!)
Fot. Icebraker, Piotr Siliniewicz + moja przeróbka ;)
 
 


