wtorek, 14 września 2010

Jesień w Podlesicach

Jesień na Jurze to zawsze najpiękniejszy czas. Co prawda lasy jeszcze nie są złote, takie jakie pamiętam z pierwszego tu pobytu dawno temu, ale już czuje się jesień. Wszyscy zbierają grzyby. Jadąc na rowerze można im tylko pozazdrościć, no ale nie można mieć wszystkiego. Trzy dni spędziłyśmy z Moniką zawzięcie pedałując po Jurajskich szlakach. Najciekawsze okazały się szlaki piesze, bo te rowerowe są często poprowadzone po drogach - szutrówkach i asfaltach. Natomiast na pieszych można nieźle poszaleć na single trackach, poćwiczyć trochę technikę itd.


Wyjazd miał w sobie nieco z wycieczki, a nieco z treningu. W końcu na co dzień nie mamy możliwości robić stumetrowych podjazdów, więc dobre i to. Niezły trening przed górami. Zjazdy są wymagające i nareszcie doceniłam dobry amor i tarczówki, do których nie byłam do tej pory przekonana. W niedzielę dołączył do nas Piotrek - mąż Moniki. Co prawda im więcej rowerzystów, tym wolniej jadą, ale przynajmniej było wesoło :) Dlatego trudno mi zdecydować, czy był to bardziej trening czy wycieczka.




Zdecydowaną atrakcją okazała się kultowa potrawa (wegetariańska!) - makaron z brokułami i czosnkiem. Monika wolała co prawda szaszłyk, który szef podlesickiej kuchni przygotowywał specjalnie dla niej godzinę (!).








Do tego przyjemna kwatera z taką piękną makatką jak na zdjęciu, przejażdżka Jaguarem S-Type z 1965 roku (którego niestety nie sfotografowałam), mielonka kupiona w Łutowcu i wycieczka na Górę Zborów i Kołoczek dopełniły miary naszego jesiennego szczęścia, zarówno rowerowego, jak i rekreacyjnego.

4 komentarze:

  1. Lubię czytać opisy Twoich wycieczek,tak jakbym sama tam była.Może masz jeszcze jakieś zdjęcia z tej wyprawy?

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety, tak to już jest - albo się jeździ, albo się robi zdjęcia. To tak jak ze zbieraniem grzybów. A poza tym nawet nie miałam swojego aparatu ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Najnowsze wiadomości z jury są takie, że jesień przyszła na jurę trochę później, ale warto było czekać. Teraz jest pięknie, kolorowo i bajecznie, dywany z liści, a wschody słońca z porannymi mgłami mają w sobie coś magicznego. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Póki co mogę tylko pozazdrościć ;) W najbliższym czasie kierunek północ.
    Mój pierwszy pobyt w skałkach - to był chyba rok 1992. Coś koło tego, morze żółtych buków, pośród nich wystające białe skałki, spanie pod Kazerną na G.Kołoczek (teraz jest tam rezerwat). Piękne to były czasy.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz. :)