Świat rowerzystów i świat biegaczy wydają się czasem dwoma odrębnymi rzeczywistościami, które rzadko się przenikają. Nie wiem, czy zauważyliście (może w innych miejscach na świecie jest inaczej), ale w naszej okolicy jest tak: biegacz pozdrawia innego biegacza, rowerzysta innego rowerzystę, ale żeby rowerzysta pozdrowił biegacza? Nie, takiej opcji po prostu nie ma! Tylko triatloniści i zawodnicy rajdów przygodowych traktują obie dyscypliny sprawiedliwie, przykładając się sumiennie do jak najbardziej urozmaiconych treningów. Trudno nawet znaleźć dobre plany treningowe, które uwzględniałyby równe traktowanie roweru i biegania.
Moje serce zdecydowanie skradł rower, nie mam więc wielkich ambicji związanych z bieganiem. Są to raczej ambicje długodystansowe niż bicie kolejnych życiówek na 5 czy 10 km. Nie planuję też maratonu, swoją przygodę z deptaniem asfaltu zakończyłam na półmaratonie i chyba mi wystarczy.
Mimo to ostra zima to dla mnie świetna okazja, by na chwile porzucić rower i przypomnieć sobie o bieganiu. Latem, gdy temperatura wzrasta powyżej 20°C porzucam z kolei bieganie - tylko na rowerze można poczuć wspaniale chłodzący pęd powietrza. Jednak zimą bieganie wydaje mi się dobrą opcją - rower oznacza walkę o niezamarznięcie albo o utrzymane się na śliskiej powierzchni. Tymczasem podczas biegania jest przyjemnie ciepło, a endorfiny te same!
Kontuzje
Ostatnio odbyłam rozmowę z jednym kolegą, bardzo mocnym rowerzystą, który co roku pokonuje kilkanaście tysięcy kilometrów, z czego część na długich, wymagających zawodach. Skarżył się jednak, że gdy próbuje biegać, od razu odzywają mu się kolana, nogi bolą, a przecież on jest taki mocny! Z czego może to wynikać? Trzeba pamiętać o tym, że nogi rowerzysty i biegacza pracują trochę inaczej. Mięśnie wykonują inne ruchy, a przy uprawianiu jednej tylko dyscypliny bardzo się specjalizują. Jedne mięśnie będą rozwinięte bardzo mocno, a inne nieproporcjonalnie słabo. Gdy taki rowerzysta nagle zapragnie pobiegać, zrazu nie poczuje zmęczenia - w końcu serce i płuca ma mocne. Jednak nogi - to zupełnie inna bajka. Achillesy i kolana, wszystkie ścięgna w stopach są po prostu nieprzyzwyczajone do wstrząsów, do amortyzowania ciała spadającego nagle z impetem. Łatwo wtedy o kontuzję.
Jeśli jednak bieganie kusi takiego rowerzystę, co może zrobić? Nie jestem specjalistką ani trenerem, jednak na zdrowy rozum trzeba po prostu słuchać organizmu. Zaczynać od krótkich, niezbyt szybkich treningów, w dobrze dobranych butach i po miękkiej nawierzchni. Kostki muszą się przyzwyczaić do korygowania uciekających na nierównościach stóp, a kolana, ścięgna, stawy itd. - do obciążeń.
Sama zaczynałam przygodę z zawodami sportowymi właśnie od zawodów biegowych. Był to styczniowy Bieg o Puchar Bielan - zaledwie 5 km, ale przygotowywałam się do niego całą jesień i zimę. Dystans wydawał mi się poważny, na treningach robiłam wtedy jednorazowo zaledwie 2-3 km. Dopiero pół roku później przebiegłam na zawodach dyszkę, a kolejnej wiosny półmaraton. Moje życiówki nie są imponujące (musiałabym się dobrze zastanowić, żeby je sobie w ogóle przypomnieć). Wyznaję zasadę, że lepiej być niedotrenowanym niż zrobić sobie krzywdę.
Sezon biegowy
Co roku zaczynam sezon biegowy jesienią, praktycznie od nowa. Czy mi nie szkoda wcześniej wypracowanej formy? Chyba nie, w końcu przez cały rok mam mnóstwo radości z jazdy rowerem! Zaczynam zwykle od długich, spokojnych wybiegań. Kiedy jestem już w stanie przebiec bezboleśnie około 20 km, dokładam do tego treningi bardziej wyspecjalizowane - bieganie pod górę (siła), bieganie w trudnym terenie (technika), przebieżki na bieżni (szybkość). Filozofia treningu nie różni się specjalnie od tego, co znamy z roweru, choć robię to wszystko bez specjalnego planu. Raczej tak, by sprawiało mi radość.
Najbardziej lubię biegać oczywiście w terenie, zdecydowanie należę do "Ludzi Krzaków". Zimą często oznacza to bieganie z czołówką po lesie. Lubimy z Sahibem pobiec do Lasu Kabackiego (płasko i długo) albo podjeżdżamy samochodem do Magdalenki (wydmy). Czasem wzbudzamy zdziwienie napotkanych ludzi, bo Sahib holuje mnie na elastycznej lince, dzięki temu możemy choć trochę zniwelować dużą różnicę naszych możliwości.
Ponieważ bieganie jest dla mnie trudniejsze niż jazda rowerem i kojarzy mi się z wieloma kontuzjami, które dotknęły znajomych, wzbudza mój zdecydowanie większy respekt. Zawsze się rozciągam po powrocie do domu (przyznaję, po treningu rowerowym czasem tego zaniedbuję).
Bieganie zimą - w co się ubrać?
Pytanie "w co się ubrać" dręczy nie tylko kobiety wybierające się na spotkanie klasowe po latach albo na bal do remizy. To pytanie zadaje sobie prawie każdy wychodząc na trening w niesprzyjających warunkach, a nasze kapryśne zimy zdecydowanie można nazwać "niesprzyjającymi". Zacznijmy od dołu. W porównaniu z rowerzystą biegacz ma dobrze. Nie musi specjalnie kombinować z butami i ochraniaczami. Stopy fajnie się rozgrzewają w czasie biegu, nawet po śniegu. Zwykle biegam w letnich butach z dobrą trakcją, do środka cienka skarpetka wełniana. Ten zestaw na przystanku groziłby odmrożeniem, ale w czasie biegu bywa nawet za ciepło. Na nogi, w zależności od temperatury - długie legginsy biegowe, albo legginsy + dobsomy, albo legginsy + spodnie softshellowe (to już na prawdziwy mróz). Na górę zdecydowanie mniej warstw niż w tej samej temperaturze na rowerze. Mądre poradniki podają, aby ubrać się tak, jakby było o 10° więcej. Przy -17°C biegałam na przykład w 3 warstwach - bielizna termiczna, cienki polar Beri, bluza rowerowa. W tych warunkach na rowerze miałabym 5 warstw. Rękawiczki - dowolne, żeby było ciepło. Mogą być cienkie narciarskie, polarowe albo z membraną od wiatru. Na szyję buff albo dwa. W czasie dużych mrozów niestety bardzo się szronią. Na głowę cienka polarowa czapka albo buff. Trzeba próbować i dobrać sobie zestawy pasujące na różne temperatury.
Motywacja
Na koniec - motywacja. Dla mnie motywacją do zimowego biegania jest od paru lat Rajd Dolnego Sanu, który Hiubi organizuje w Stalowej Woli, zawsze w marcu. Krótka trasa ma 50 km i to w sam raz tyle, by pokonać ją szybkim marszem z elementami biegania. Do zobaczenia w lesie! ;)
Świetna synteza odwiecznej walki tych sportów, niby podobne, a jakże inne! Co widać po listach wyników zawodów w tych dyscyplinach (tzn. długodystansowy rower/but na orientację) - są to dwie odrębne plemiona zawodnicze ;) i tylko czasem, ale to raczej jako wyjątek od reguły, któreś nazwisko pojawi się na liście 'wrogiej'.. Należąc do tych ostatnich, jako rowerzysta podczas zimowej przerwy w rozgrywaniu 'moich' zawodów startuję na pieszych edycjach (setki na orientację) i muszę powiedzieć że zawsze (mimo pewnej ilości treningów) czuję się tam jak odmieniec i człowiek niepełnosprawny wśród hasających z uśmiechem na ustach pieszych :)
OdpowiedzUsuńPS. A Ula łamie te schematy! Wygrywając zarówno rowerowo, i na półdystansie pieszym :D
Stasieju drogi, dobrze to podsumowałeś :) "odwieczna walka"! Oprócz PS - w tym roku szykuje się mocna konkurencja. Napisałam o RDS, motywuje mnie tak czy inaczej, ale wygrać nie będzie łatwo.
OdpowiedzUsuńUla, szacunek za to że zaczynasz biegać dokładnie wtedy kiedy większość ludzi sezon KOŃCZY :)
OdpowiedzUsuńA co do ubioru, to jeszcze warto wspomnieć o małej rzeczy która może nam oszczędzić kontuzji na lodzie. Buty z kolcami wcale nie muszą być wielkim wydatkiem. Wystarczy do zwyczajnych letnich butów dokupić kolce na gumie (przykładowo takie : http://allegro.pl/nakladki-antyposlizgowe-na-buty-kolce-m-36-41-fv-i2099049976.html). U nas zdają egzamin :)
Cześć Łukasz, dzięki za przypomnienie! Faktycznie coś takiego to fajny patent. Do tej pory biegałam albo w kopnym śniegu albo - tak jak teraz u nas - po gołej nawierzchni. Bardzo chciałam kupić sobie buty z kolcami, niestety w rozmiarach damskich (39) nie byłam w stanie takowych znaleźć! Natomiast Marcin ma nawet kilka par - asicsy krótkie, kupione kiedyś okazyjnie w outlecie, jakieś icebugi i inov-8. Najbardziej sobie chwalił, gdy mieszkał zimą w Szwecji - mógł trenować bez problemu. Pomyślę o takich nakładkach, ale chyba na kolejny sezon.
OdpowiedzUsuńZapomniałabym - podobnie jak z kolcowymi oponami domowej roboty, także i buty bywają czasem upgreadowane przy pomocy wkrętów :) nie mogę niestety znaleźć zdjęcia na stronie kolegów, ale wyglądało to fajnie!
OdpowiedzUsuńJa ostatnio wkręcam wkręty w buty sportowe i bardzo to sobie chwalę. Link jak to wygląda np. tutaj:
OdpowiedzUsuńhttp://wbiegu24.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=612:przystosuj-buty-do-biegania-zim&catid=63:treningi&Itemid=489
Przedwczoraj nawet wkręciłem wkręty w wojskowe buciory i zdało egzamin:)
Jeżdżę rowerem szosowym, więc rzadko widzę biegaczy na trasie, ale z tego co zauważyłem, to wśród biegaczy jest wiele osób, które nie biegają dla sportu, tylko by schudnąć, widać to po braku techniki itp. wydaje mi się, że oni zaniżają opinię biegaczy wśród kolarzy, mi się osobiście nie chce dokładnie obserwować czy dana osoba umie biegać czy nie, drugi powód to fakt, że biegaczy jest zwyczajnie dużo i jak na jednej ze swoich zwyczajowych tras mam kawałek ścieżką rowerową to musiałbym ten kilometr przejechać z jedną ręką na baranku mojej kolarki, co przy bardzo nierównej kostce na ścieżce może źle się skończyć.
OdpowiedzUsuńMyślę, że wszystko zależy od zagęszczenia biegaczy/rowerzystów, tak samo jak turystów w górach. Na rzadko uczęszczanych szlakach ludzie nadal się pozdrawiają, a nawet zatrzymują, by zamienić parę słów. Tymczasem u szczytu sezonu w Tatrach nie ma mowy o tym, by każdemu mówić "Dzień dobry", skoro ruch jest jak na ruchliwej miejskiej ulicy.
UsuńTym niemniej tendencja jest mimo wszystko widoczna - biegacze machają biegaczom, rowerzyści rowerzystom.