wtorek, 11 marca 2014

Przeciwko cyfrze

„Tak właśnie rodzi się opętanie cyfrą. Dopada każdą szlachetną dyscyplinę: poezję, muzykę i trud naukowca. Cyfra jest podstępną alfonsicą, która w zamian za miłość naszego życia podsuwa ponętną kurwę - sławę. Ta dziwka czyni z nas wygłodzone widma pożądające jedynego ścierwa - uznania i zaszczytu. Wprawdzie ścierwo-zaszczyt karmi widmo, lecz głodu nie syci. W ten sposób obsuwamy się w wyścig wygłodzonych szczurów. Zatracamy się w durnym złudzeniu, że jesteśmy warci tyle, co wyłudzony od świata zaszczyt. Oto poklask, a poczucie własnej wartości nadyma się. Oto krytyka, a zraniona duma gorliwie szuka imponującej cyfry i kombinuje, jak korzystnie sprzedać miłość naszego życia. No i proszę, handlujemy własnymi duszami, a sztuka przestaje być sięganiem do gwiazd i staje się kupczeniem.”

Wojtek Kurtyka, „Chiński maharadża”, Wyd. Góry Books, Kraków 2013

Książka godna polecenia każdemu, kto zajmuje się sportem, zwłaszcza na pograniczu amatorki i profesjonalizmu. Choć osoba Narratora wzbudza ambiwalentne uczucia (ech, ta koncentracja na sobie!), a tematyka krąży wokół wspinaczki sportowej, czyta się ją z zapartym tchem. O walce z samym sobą, o wyborach między pasją a bliskimi, o biznesie, sławie, wynikach, ambicjach... Rozmawiałam z kilkoma czytelnikami tuż po lekturze i, co ciekawe, każdy odebrał ją zupełnie inaczej. Polecam.

5 komentarzy:

  1. O, Ula coś napisała!!:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co tu pisać, jak mądry Autor już wszystko powiedział. :) Dlatego oddałam mu głos.

      Usuń
  2. Wszystko? Stanowczo nie!!!
    Ale tak jak mi mówiłaś, każdy w tej książce znajdzie coś innego...
    Kurtyka porusza znacznie szersze zagadnienie, niż tylko cyfrę.
    Mnie dotknął wyznaniami człowieka uzależnionego od opinii otoczenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha! Ja przeczytałam również.
    Świetna rzecz.
    Co w Maharadży znalazłam przede wszystkim? Pewien rodzaj obsesji na punkcie formy, treningu, celu do którego się dąży i wszystkiego, co jest z nim związane ... ech, skąd ja to znam, trudno się do tego przyznać (czasem przed samym sobą), ale takie momenty sportowej obsesji zdarzają się w życiorysie każdego sportowca - czy to wspinacza, czy biegacza czy kolarza ... Chyba nie da się tego uniknąć, ale ważne, aby mieć tego świadomość i nie pozwolić sportowym obsesjom zawładnąć sobą do granic możliwości ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz. :)