niedziela, 10 czerwca 2012

Bike Orient i wesoła mapa

Rajd na Orientację Bike OrientChciałam już wczoraj podzielić się wrażeniami, ale nie mogłam pisać, bo przywiozłam sobie kolca w palcu, a jak wiadomo z kolcem w palcu nie da się stukać w klawiaturę. Był to efekt jednego z tych śmiesznych wariantów, które zawsze robię na zawodach. Przyznacie chyba, że zwarta gęstwina jeżyn albo głogów przyciąga w sposób hipnotyzujący? Zwłaszcza, gdy tuż za nią znajduje się (lub powinien się znajdować) punkt kontrolny, a przede mną przedzierają się, torując drogę, sami mistrzowie Paweł B. oraz Grzesiek L. W tej sytuacji przecież nie wypada omijać tak błahej przeszkody!

Odkryłam, że można przez całą trasę kogoś gonić, jednocześnie będąc gonionym. Tak to właśnie Pawrozik gonił Królika, a Królik - Pawrozika. Na koniec połączyli siły, by pruć asfaltem z wiatrem w kaskach i razem wpaść na metę. Cudownie!

Motywujące były obie przesympatyczne i szybkie siostry Skompskie - Ania i Basia, z którymi na koniec zajęłyśmy wyimaginowane pudło, otrzymując cenne nagrody w postaci ręcznie wykonanych kwiatów oraz licznych map i wydawnictw. Ania była najszybszą osobą w kategorii startujących w polarku. ;)

Pierwszy raz bodajże od dwóch lat udało mi się przejechać całą zaprojektowaną przez organizatora tego typu zawodów trasę - szok. Dostałam wegetariańską wersję obiadu - ryż z jabłkiem i śmietaną, co nie zawsze się zdarza. Smakował znakomicie.

Co do samej trasy - były na niej nie tylko krzaki, ale też rowy z błotem, zwiedzanie zaplecza autostrady A2, którą otwarto specjalnie z okazji Bike Orient, żeby zawodnicy mogli szybko dojechać na zawody. Były ambony, górki, sarna, osty, pokrzywy, pomocni tubylcy („tutaj, tutaj, wszyscy koledzy tędy jechali!”). Czyli cała esencja tego typu jazdy.

Na mecie emocje wywołało analizowanie mapy, na której obok tradycyjnych nazw jak Trakt Bolimowski albo Białe Błota pojawiły się: Śmiejowa Droga, Las Buciaka, Brudło, Trakt Wikiego, Góra Sylwi, Boberowy strumień, Norka Kosmy i wiele, wiele innych. Mała rzecz, a ile radości. Gratuluję pomysłu!

Mój osiąg: 6.49 h, 111,9 km na kłamliwym liczniku. Powinnam w końcu go skalibrować, tak jak to robi Grzesiek L., który podobno przejeżdża tysiąc razy odcinek kilometrowy, wyciąga średnią, uwzględnia malejące ciśnienie w oponach, ścieranie się opon, temperaturę i być może jeszcze inne wskaźniki. No dobra, może nie tysiąc, tylko sto. ;) Ja raczej poprzestanę na domowych sposobach. Co prawda łatwo zmierzyć obwód koła, trudniej przypomnieć sobie, jak się go zapisuje w liczniku, do którego instrukcja zaginęła w odmętach historii...

Moja niezbyt trafna kolejność punktów: start-1-3-11-17-14-10-2-8-9-7-4-6-5-13-20-15-18-19-12-16-meta. Prawie o każdym z punktów mogłabym napisać, że przedzierałam się doń przez krzaki, rowy, pojechałam za daleko itp. Ale naprawdę nie ma się czym chwalić.

Strona zawodów

12 komentarzy:

  1. Zwykle licznik ma z tyłu taki przycisk, który by go wcisnąć musisz użyć długopisu lub innego ostrego przedmiotu. Po wciśnięciu będziesz pewnie miała rozmiar koła w mm.

    A tak w ogóle to gratuluję przejechania całej zaprojektowanej trasy:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Model licznika plus google i masz instrukcje obsługi.

    OdpowiedzUsuń
  3. "w postaci ręcznie wykonanych kwiatów" - wykonanych przez panie z Gminnego Ośrodka Kultury z Bolimowa z materiału jakim jest bibuła.
    Mariusz Kostrzewa - organizator

    OdpowiedzUsuń
  4. Nieźle Ula. ;)
    Już się znaleźli tacy, co uwierzyli w te sto razy.
    Trzeba było jeszcze napisać o odchyleniach standardowych. :)

    Grześ.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grzesiu, sama się zastanawiam nad tą metodą :) Tylko najpierw skombinuję dalmierz laserowy, bo nie mam wyznaczonego odcinka kilometrowego...

      Usuń
  5. Ja mam dalmierz :) mogę pomóc. Tylko nie wiem jak uwzględnić krzywiznę ziemi.
    Fajna relacja. Taka radosna :)
    Szkoda, że nie zostałaś na spływie. Było wesoło.
    Krzysiek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. W niedzielę dla odmiany... poszłam na rower!

      Usuń
  6. może też powinienem napisać jak goniłem Królika,
    zatem jak znajdę trochę czasu...
    a co do licznika, na ul.Powsińskiej koło Wilanowa swego czasu były słupki kilometrowe do legalizacji liczników samochodowych, ...to i na rowerowy się pewnie nadadzą

    Pawrozik.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę, tyle lat tam mieszkałam i nic o tym nie wiem. Jak napiszesz relację, to poproszę linka!

      Usuń
  7. Przywiozłaś sobie KOLEC w palcu! W tym zdaniu nie powinno być "kolca". Biernik - kogo/co a nie narzędnik kogo/czego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komu zawdzięczam tę naukę? Bo nie wiem, czy mnie na nią stać. ;) Komentarze anonimowe były dostępne ze względów technicznych, jednak są nadużywane, w związku z tym ograniczam taką możliwość.

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz. :)