piątek, 26 sierpnia 2011

O szybkości słów parę

W ostatnim czasie uprawiam ciekawe treningi. Może nie są zbyt interesujące widokowo, ale i tak dają niezapomniane wrażenia. Otóż, za namową Moniki, która czyta pana Friela*, a także BikeBoard, postanowiłam trening urozmaicić. Po jeździe z sakwami (czyli treningu siły) oraz jeździe długiej (czyli treningu wytrzymałości) trzeba zadbać o trzecią, zaniedbaną nieco cechę, a więc... szybkość!

U pana Friela można zresztą znaleźć bardzo wymowny trójkąt cech, którego jednym z wierzchołków jest właśnie szybkość. Takie graficzne przedstawienie nawet dla mnie, a jestem z treningiem nieco na bakier, jest łatwe do przyswojenia.

Na razie bawię się na szosie, bo w terenie mogłoby to skończyć się źle. A jak wygląda taki trening szybkości? Małe obciążenie, wysoka kadencja, przy tym staram się pracować uczciwie podczas całego obrotu korbą, zarówno pchając, jak i ciągnąc. Wygląda to przekomicznie. Podejrzewam, że z boku nie przypominam jednak Armstronga, tylko wyglądam jak na komunijnym rowerze, w którym wysiadły przerzutki.

Zmotywować się do tak śmiesznej jazdy łatwo nie jest. Próbuję sobie wmawiać, że wyższych biegów już nie ma, a mnie goni groźny brytan. Skoro tak, to kręcę młynka, ile fabryka dała!

Już po chwili czuję przyjemne mrowienie w łydkach, tętno skacze jak szalone. I pomimo krótkiego treningu - satysfakcja jest naprawdę duża, a prędkości większe niż zwykle. Może więc coś z tego będzie?

* Joe Friel "Biblia treningu kolarza górskiego", wyd. Buk Rower, 2004

2 komentarze:

  1. Po kilku tygodniach treningów z wysoką kadencją puls się unormuje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie tak, dziś poszłam przejechać się rekreacyjnie. Wróciłam z ziemniakami w kieszeniach. Każdy dzień to przygoda! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz. :)