wtorek, 19 października 2010

Co miałam na Harpaganie i jak się sprawdziło

Dziś krótkie podsumowanie sprzętowe Harpagana. Rozpiskę zrobiłam po pierwsze po to, żeby zobaczyć, ile tych rzeczy naprawdę jest i co mogłoby być zbędne za rok. Niestety pamięć nie tak dobra jak kiedyś i jak czegoś nie zapiszę, to mi z głowy ulatuje. Być może taka rozpiska komuś pomoże w spakowaniu się na podobną imprezę. Maniaków sprzętowych zapraszam do dyskusji ;) Po zrobieniu tej listy widzę, że uzbierało się tego zaskakująco dużo!

Warunki:

Temperatura według prognozy +7°, ile było naprawdę, tego nie wiem. Dość sucho, słaby wiatr, trochę słońca. Start 6.30 (po ciemku), limit 12 h.

Rower i wyposażenie nawigacyjne:
1. Mała torebka podsiodłowa, a w niej: dętka, mała pompka presta, zestaw łatek, tool uniwersalny.
2. Trójkąt, a w nim: lampka mocna przednia Sigma, cienki przemakający ortalionik z perteksu jako zapas.
3. Licznik, mapnik, zestaw małych lampeczek przód/tył (tylko widoczność na drodze).
4. Reszta wyposażenia nawigacyjnego: kompas na ręku, linijka (centymetr) na szyi.

Czego mi zabrakło? Przede wszystkim czegokolwiek do pisania. Na Harpaganie wycena punktów podana jest w małych, niepraktycznych tabelkach. Można też wykuć na pamięć, ale z moją "pamięcią wiewiórki" to bardzo ryzykowny pomysł. Warto już na starcie wpisać wycenę obok punktów. Ja to zrobiłam korzystając z uprzejmości obsługi jednego z punktów, która pożyczyła mi długopis. Trójkąt okazał się mało trafiony - przy mojej malutkiej ramie kolidował z bidonem. Jednak z plecakiem nie chciałabym jechać, muszę pomyśleć o jakimś innym patencie. Może większa torebka podsiodłowa rozwiąże sprawę. Czy Święty Mikołaj to czyta? ;)

Ubranie:
5. Długie spodnie rowerowe, lekko ocieplane, Alpinus.
6. Rhovyl, bielizna wełniana (zamiast polara, zdjęłam po pierwszym pk), bluza Vitesse z tych nieco cieplejszych - ta ostatnia to moja ulubiona bluza ze względu na suwak przez całą długość i środkową kieszonkę zapinaną na suwak. Można w niej bezpiecznie przewieźć kasę i chipa, nie martwiąc się, że wypadną na jakimś wyboju.
7. Rękawiczki lekko ocieplane - niestety to był mało trafiony pomysł, musiałam większość trasy przejechać bez rękawiczek, bo było w nich za ciepło, lepszym rozwiązaniem byłby komplet cienka rękawiczka biegowa + krótka rękawiczka rowerowa.
8. Skarpetki wiatro- i wodoodporne Sealskinz (świetnie zastępują dodatkowy ochraniacz, można w nich jechać do około zera stopni).
9. Buty letnie Shimano M-122.
10. Na głowie buff, kask, okulary jasne.
11. W kieszonce kasa i dowód w wodoodpornym woreczku, 2 chusteczki, chip startowy.

Poza rękawiczkami reszta zestawu była jak najbardziej trafiona. Mogłam nie brać wełnianej bielizny, zamiast tego na starcie użyć ortalionu i to by wystarczyło. Natomiast jeśli chodzi o jazdę w letnich butach i wspomnianych skarpetkach, to był to strzał w dziesiątkę.

Jedzenie i picie:
12. 5 batoników z chałwy Wedla, z czego zjadłam tylko 4.
13. 2 znalezione po drodze batoniki (truskawkowy power-cośtam i snickers).
14. Bidon 1 litr - Muszynianka.
15. Marcin wiózł dodatkowo 0,5 l coli, którą wypiliśmy wspólnie pod koniec.
16. Garść chipsów od obsługi na jednym z punktów.

Jedzenie było w porządku, ilość wystarczająca, może nieco zbyt monotonne. Koniecznie muszę brać coś słonego! W zasadzie nie jest problemem coś zabrać, tylko zmusić się w trakcie wysiłku do regularnego jedzenia. Muszynianka przy tej temperaturze jest dla mnie wystarczającym i bardzo dobrym izotonikiem.

13 komentarzy:

  1. O ile dobrze pamiętam to przez wiekszość trasy wiozłaś w trójkącie taką fioletową kurtkę ortalionową, którą założyłaś pod koniec zawodów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja do zestawu narzędzi dodałbym skuwacz do łańcucha. Sam takie coś tym razem wiozłem. Zdarzyło mi się kiedyś, ze "zaciągnąłem" łańcuch i skreciłem jedno ogniwko o 45stopni bedąc 15km od domu w lesie. Na Harpaganie wolałem podobnej rzeczy nie ćwiczyć ;)

    Co do jedzenia. Na części rowerowej trasy mieszanej (czyli połowa Waszej) wciągnąłem 2 żele enervit i 1 hammer gel (ten ostatni ze sklepiku w bazie). Przed wyjazdem na rowerową - 1 galaretke enervit. Picia niecałe 1.5 litra. Wystarczyło.

    pozdrawiam
    TJ

    OdpowiedzUsuń
  3. Skuwacz mam w toolu i zawsze mam przy sobie w torebce podsiodłowej. To żelazny zestaw ;) Zdarzało mi się już zrywać łańcuchy, niby teraz mam jakiś lepszy, ale licho nie śpi... Zwłaszcza, jak suma cyfr w numerze startowym wynosi 13 :)

    Czyli nie tylko ja jem tak mało? A piło się faktycznie przy tej pogodzie niewiele.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla porównania na pętli pieszej "wciągnąłem" zestaw: 2 żele enervit, 1 snickers, kilka cukierków Kopiko ;). Napojów ok. 1.5 litra w camelu (tez enervit). W przerwie między łażeniem a rowerowaniem trochę zimnej kawy bez dodatkowego jedzenia. Czy duzo czy mało - nie wiem. Ale ja mam spore zapasy na sobie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. dopisał anonimowo TJ...

    OdpowiedzUsuń
  6. Podobno im więcej się trenuje, tym szybciej inicjowane są przemiany tłuszczowe - a więc można wziąć mniej na trasę, nie jest się obciążonym i można szybciej napierać ;) Wystarczy porównać chociażby plecaki pełne kanapek, które biorą początkujący na trasy piesze setek z tym, co bierze czołówka. Kiedyś zapytałam Michała Jędroszkowiaka, co miał na setce bez przepaku. Były to chyba dwa (słownie: dwa!) batony ;) Ale też można się na tym "przejechać". W tym roku np. na Skorpionie Maciek (który nie spodziewał się, że będą robić trasę ok. 24h) musiał kupować pączki w sklepie. Z kolei na Rzeźniku w pewnym momencie odcięło mu prąd i musieli wyżebrać batoniki od turystów na Połoninie Wetlińskiej.
    Mimo wszystko jest gdzieś kompromis ilości jedzenia - i pewnie im dłużej się startuje, tym lepiej można się spakować. Mi zwykle szkoda czasu na postój w sklepie i wolę te parę batoników mieć ze sobą.

    OdpowiedzUsuń
  7. sprawdzona spinka
    łatka na oponę
    mały zip do zabezpieczenia zerwanej szprychy
    hak, przez hak się można wycofać

    drobiazgi, ale mogą uratować skórę

    OdpowiedzUsuń
  8. a mógłbyś przybliżyć patent ze szprychą?

    OdpowiedzUsuń
  9. Pewnie chodzi mu o to, że jak się np urwie w połowie to górnej połowy nie da rady wyciągnąć bez zdejmowania dętki i opony (dolną część z główką _zazwyczaj_ wyciągnie się z kołnierza piasty...) i wtedy mocuje się jakkolwiek do innej szprychy... No chyba, że ktoś jeździ na kołach 16-sto szprychowych ... ;)
    pozdro
    TJ

    OdpowiedzUsuń
  10. o to mi chodziło
    Kazig ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. o, helou Kazig ;) odpukać to mi jeszcze szprycha nigdy nie poszła, a zipa to bym chyba brała z nr startowego w razie czego
    jedziesz na MTBO z kasą do wygrania w ten weekend?

    OdpowiedzUsuń
  12. Co do temperatury - rano było ok. 3 stopni, w dzień ok. 10 st. Na głowę, przy takich temperaturach, polecam kominiarkę (nie za grubą).

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz. :)