sobota, 14 sierpnia 2010

Lichtensteinieńskie rozmyślania

Ostatnio wracając z Alp przejechaliśmy tradycyjnie naszą ulubioną drogą przez Liechtenstein. Wizyta w tym państewku, choć krótka, zawsze wywołuje w aucie burzliwe spekulacje, na temat między innymi ceny kebabów i frytek, służby domowej, luksusowych samochodów, fabryki Hilti, stopnia ufortyfikowania, a nawet znaków drogowych. W ramach schłodzenia udaliśmy się na lody do Maka w pierwszej miejscowości po austriackiej stronie. Dopiero w domu wyczytałam nowe ciekawostki o Liechtensteinie. Podobno to światowy potentat w dziedzinie produkcji sztucznych zębów oraz osłonek do wędlin! Niesamowite, nie?
Ale nie o tym miałam pisać. Naszła mnie refleksja, czy ci potomkowie krzyżackich rycerzy (pochodzenie Lichtensteinczyków również jest przedmiotem naszych odwiecznych sporów) znają takie fajne zawody jak my: Bałtyk-Bieszczady Tour (1008 km), Maraton Rowerowy dookoła Polski (3130 km), Transcarpatia albo chociaż piesze setki na orientację? Czy mogą iść przez tydzień prawie dzikimi górami, albo cały tydzień spływać swoją graniczną rzeką lub jechać ileś tam dni wzdłuż granic swojego kraju?
Nie! Całe państewko, którego wymiary w przybliżeniu to 10x25 km można przebiec w dwie godziny i w kolejne dwie wrócić, i to po najdłuższej przekątnej ;)
Naprawdę mamy szczęście - pomimo że jesteśmy światowym potentatem tylko w produkcji oscypków, nie mamy raju podatkowego i nie jeździmy bentleyami, to rozległość naszej ojczyzny sprzyja ułańskiej fantazji i ciekawym wyczynom i mamy się gdzie rozpędzić.
A już za tydzień rozpoczyna się wspomniany Bałtyk-Bieszczady Tour. Na starcie stanie nasz kolega Damian, któremu będziemy gorąco kibicowali!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i komentarz. :)